czwartek, 31 stycznia 2008

rcie grdypią z mrzeży wyraźnie dzisiaj....

Tak czuję i słyszę :-) Specjalnie dla Państwa Pan Stanisław Barańczak i jego interpretacja wiersza Lewisa Carolla "Jabberwocky". Majstersztyk, ale na scrabblach mi pewnie tych słów i tak nie zaliczą ;-P

Dziaberliada

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogowie
I rcie grdypały z mrzerzy.

O strzeż się, synu, Dziaberłaka!
Łap pazurzastych, zębnej paszczy!
Omiń Dziupdziupa, złego ptaka,
Z którym się Brutwiel piastrzy!

A on jął w garść worpalny miecz:
Nim wroga wdepcze w grzębrną krumać,
Chce tu, gdzie szum, wśród drzew Tumtum
stać parę chwil i dumać.

Lecz gdy tak tonie w dumań gląpie,
Dziaberłak płomienistooki
Z dala przez gąszcze tulżyc tąpie,
Brdli, bierze się pod boki!

Ba-bach! Ba-bach! I rach, i ciach
Worpalny brzeszczot cielsko ciachnął!
A on wziął łeb i poprzez step
W powrotny szlak się szlachnął.

Tyżeś więc ubił Dziaberłaka?
Pójdź, chłopcze, chlubo jazd i piechot,
Objąć się daj! Ho-hej! Ha-haj!,
Rżał rupertyczny rechot.

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogovie
I rcie grdypały z mrzerzy.

środa, 14 listopada 2007

klaklaki

Nieoceniona Kot (tak właśnie, bo to kobieta jest;-o)poratowała nas historyjką z dzieciństwa:

W wieku lat trzech (mniej-więcej) zobaczyłam mojego Tatę przymierzającego... coś. I zapytałam: Tato, a do czego służą te klaklaki?

I teraz możecie zgadywać, co to "klaklaki" ;-)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Klaklaki to najzwyklejsze w świecie płetwy do nurkowania - proste, prawda? wystarczy sobie wyobrazić dźwięk (tak przynajmniej twierdzi Kot ;-P)

niedziela, 4 listopada 2007

natchnienie-zatwardzenie

Mamy mały zastój ideowy, więc w ramach zapchajdziury wierszyk Mistrza:

Jak by się tu wyjęzyczyć

mówię wam
kiedy mówię
to zupełnie jakby
idę
jakby długo kupowany
kalosz
czuję się
rozciągający się
pąs
odbicia
kalosz w kalosz
loża
plusz w plusz
Toulouse
Lautrec
język - kurtyzana
w sztucznych perłach zębów

niedziela, 21 października 2007

zagadka

Czy słowo "wrzeciądz" istnieje w języku polskim, a jeśli tak, to co oznacza? ;-)

środa, 10 października 2007

dyrdyleum - dowód i pytanie


Zgodnie z życzeniem :-) Dowód na istnienie dyrdyleum. Raczej niezbyt mocny, bo jak widać sam twórca miał pewne wątpliwości co do jego istnienia ;-P Ale jednak jest. Jak sądzicie, co może oznaczać to przepiękne słowo?

sobota, 6 października 2007

dyrdyleum...

...zainspirowana przez Herbi - sprawdziłam ...tego słowa nie zna nawet google ;) ...a przcież istnieje ...Herbi - czekam na ilustrację która będzie dowodem na istnienie dyrdyleum :p

piątek, 28 września 2007

O drapieżności kobiet i sile ingorancji - czyli "mantissa"

To będzie opowieść z cyklu "i śmieszno i straszno" ;-P o mojej własnej, niebotycznej ignorancji.
Wpadła mi kiedyś w ręce książka Johna Fawlesa, pod tytułem "Mantissa", w wersji oryginalnej, czyli po angielsku. Na okładce przedstawiono rysunek pół kobiety, pół geparda, jednym słowem demona, który ze złym błyskiem w oku czyha na mężczyzn. Treść powieści traktuje mocno o seksualnych związkach damsko-męskich, a główny bohater dręczony jest na najwymyślniejsze sposoby przez kilka sadystycznie nastawionych wobec płci męskiej kobiet.
Może to sugestywna okładka, może treść książki, ale nie pofatygowałam się do słownika, tylko założyłam, że "mantissa", a w spolszczonej formie "mantysa" to rodzaj harpii, demona, którego jedynym celem jest sprowadzanie na złą drogę facetów. Byłam o tym przekonana do głębi i w swoich rozmyślaniach określałam mianem "mantysa" co wredniejsze okazy niewiast.
Zupełnie niedawno i zupełnie przypadkiem okazało się, że "mantysa" po polsku i "mantissa" po angielsku to termin matematyczny, oznaczający ułamkową część logarytmu. Byłam potwornie rozczarowana ;-PPP No i powiedzcie sami, czy to słowo nie zasługuje na jakieś bardziej romantyczne i tajemnicze znaczenie?
Mantyssa - sycząca niczym wąż, mroczna mantysa o kocich oczach żywi się męskimi duszami ;-P Chyba nie zrezygnuję z wykorzystywania tego słowa w moim znaczeniu - zbytnio podoba mi się to zestawienie.

wtorek, 18 września 2007

bezbosaka

Jako dziecko chodziłam bezbosaka - co oznaczało "bez skarpet", czyli boso.
(mini-historyjkę podarowała nam Sekutnica)

poniedziałek, 17 września 2007

obigaski babci Teodozji

Mój starszy brat kiedy miał jakieś 6 lat, przez jakiś czas mieszkał z babcią Teodozją – popularnie zwaną babcią Tonią. Babcia Tonia, jako dama starej daty (jak bardzo starej niech powie fakt, że... za 5 miesięcy będzie miała 100 lat i nadal nosi kapelusz…) zawsze dbała o czystość języka polskiego i jakiekolwiek obcobrzmiące wyrażenia nie miały i nie mają w jej słowniku racji bytu… We wspomnianym czasie (lata 70), ilekroć babcia chciała aby Maciek założył obuwie sportowe prosiła: „Maciuś, załóż proszę OBIGASKI”
…czy nie przypomina Wam to słynnych abibasów, obibasów, adibasów i innych mających udawać jedną z najpopularniejszych marek sportowych? ;) …myślę, że nazwa ta wzięła się po części z przesłyszenia/niezrozumienia a po części z oczywistego i jakże prostego skojarzenia – obigaski czy też obiegaski to wg babci Toni po prostu obuwie do biegania… ;p słowa tego nie zna nawet google. ;)
…tak sobie myślę, że może zatrudnić babcię Tonię w jakieś agencji reklamowej? …mogłaby zaskoczyć jeszcze nie jedną marką światową w wydaniu polskim :)

sobota, 15 września 2007

z kategorii kulinarne...

Jako królowa literówek napisałam coś, co weszło do naszego słownika - "parchewka", czyli kiedyś marchewka, która zazwyczaj czai sie w czeluściach lodówki, gdzie już światło nie dochodzi ani bron bogini, ręka ludzka, bo nigdy nic nie wiadomo.
A nasz dwujęzyczny syn, jak był pacholęciem małym to na jabłuszko (albo apple, zależnie od tego, do którego rodzica mówił) mówił "apuś". Apuś się zagniezdził.
(przygodami ze słowem podzieliła się Opakowana)